Miłe, słoneczne czwartkowe przedpołudnie. Pierwszy dzień nakazu zakładania kagańców w przestrzeni publicznej, który to nakaz, w trosce o nasze zdrowie wydał pan Łukasz. Pan Łukasz zmienił zdanie bo poprzednio kagańców nie zalecał jako szkodliwych i niehigienicznych. Około dwóch tygodni wcześniej pan Łukasz zabronił też świadczenia usług na naszym ciele, między innymi fryzjerskich.
Na ekranie telewizora zaczyna się zapowiedziana wcześniej konferencja prasowa. Na scenę wkracza pewnym krokiem dwóch eleganckich dżentelmenów – pan Mateusz i pan Łukasz. Obaj panowie promienieją pewnością siebie a jednocześnie luzem. Wyraźnie pokazują również, że nie brak im odwagi. Nie potrzebują nosić na twarzach żadnych krępujących swobodę, idiotycznych elementów zasłaniających twarz – musimy widzieć że ich przekaz jest szczery. Pan Łukasz, dla okazania szacunku widzom, jest również świeżo ostrzyżony.
Konferencja przebiega bardzo sprawnie, panowie odpowiadają na zadane pytania, które wcześniej, dla porządku, zostały wybrane z tych, które przesłano mailem. Pan Mateusz opowiada o kolejnych etapach luzowania gospodarki, a pan Łukasz o luzowaniu ograniczeń innego rodzaju. Szczególnie ciekawy jest fragment, w którym pan Łukasz opowiada nam, że już wkrótce będziemy mogli wejść do parku, nad wodę lub do lasu. A i Kościół będzie też w ramach łaski zrównany standardami z supermarketem ale dopiero nazajutrz po święcie Miłosierdzia Bożego - nie za dużo na raz. Oczywiście wejść będziemy mogli ale bardzo rozsądnie i bez przesady (naturalnie w kagańcu), bo to wcale nie znaczy, że zaraz mamy do tego lasu biegiem się udać, co to to nie. Mamy zachować rozsądek a najlepiej zostać w domu. Na pytanie, kiedy można oczekiwać powrotu do normalności czyli kiedy zdejmiemy kagańce pan Łukasz, patrząc prosto w oczy nasze, odpowiada że dopiero wtedy, gdy będzie już dostępna szczepionka – w domyśle – gdy zaszczepimy już całe stado. Ukłony, koniec konferencji.
Jak taki przekaz mają odebrać osobnicy, którzy w maju pójdą do wyborów i dotychczas zawsze wspierali obecnie rządzącą formację? Ano, jak chcą, byle głosowali właściwie. Tak się składa, że wyborcy obecnej władzy mieszkają głównie poza dużymi miastami, gdzie w sposób naturalny zagęszczenie ludzi jest niskie a w parkach, lasach, na polach oraz ulicach szczególnie niewielkie. O ile nakaz noszenia masek ma jak najbardziej sens we wszelkich pomieszczeniach zamkniętych, gdzie ludzie oddychają tym, co inni wydychają, czyli: w sklepach, urzędach, autobusach, tramwajach itp., to na otwartych przestrzeniach rekreacyjnych jest albo wyrazem braku wyobraźni albo umyślnym mnożeniem bzdurnych nakazów mającym służyć tresurze społeczeństwa. To jak w opowieści o trudnościach mieszkaniowych Icka i rabinie, który kazał dokwaterować kozę. Tak więc, zdejmiemy wam maseczki ale dopiero jak wszystkich zaszczepimy. Jak ktoś nie będzie chętny do szczepienia to zastosujemy  chwyty unieruchamiające i tak zaszczepimy (szczegóły są już dopracowane).
Mamy obecnie końcówkę kwietnia, temperatura wzrasta, a w okresie wyborów, które najprawdopodobniej odbędą się w terminie i w klasyczny sposób, może już sięgać 25 stopni. Co wtedy? Ano dolegliwość noszenia kagańców będzie już nie do zniesienia, a tam gdzie sensu to nie ma, będzie budzić szczególną niechęć i wolę zamanifestowania tego rządzącym w jedyny możliwy obecnie sposób, czyli poprzez głosowanie. Można powiedzieć, że tym sposobem pan Łukasz już załatwił udział w drugiej turze obecnemu prezydentowi (nie wygra w pierwszej). Jeżeli temperatura wrośnie jeszcze bardziej, to i w drugiej może być niespodzianka. Tak więc – módlmy się o śnieg w maju.
Pytanie, czy pan Łukasz działa umyślnie, czy jest to przypadek. Być może, budujący swój image gorliwego katolika, podobnie jak jego bardzo aktywny obecnie patron Jarosław Gowin, ma zupełnie inny cel – na przykład „nowy niezależny” prezydent typu Kosiniak-Kamysz, który też na pewno jest gorliwym katolikiem jak każdy zeteselowiec. Może tak właśnie wyborcy pana Andrzeja mają zareagować?

	McGregor
	20 kwietnia 2020 21:12